Powracamy do sprawy hodowli psów rasy border collie, która była zlokalizowana przy ul. Rzecznej w Wągrowcu. Prowizoryczne kojce z drewnianych płyt, zamiast dachu naciągnięta folia, bałagan i ujadanie stada psów, to była codzienność mieszkańców tamtejszych posesji. Wizytujący to miejsce lekarze weterynarii i inspektoratu sanitarnego stwierdzili, że warunki, w których żyją psy, są dostateczne. Od tego czasu nic się nie wydarzyło. Właściciel czworonogów otrzymał jednak od magistratu wypowiedzenie dzierżawy, do którego wymogów jednak się nie dostosował i otrzymał nakaz komorniczy opuszczenia posesji, którego termin minął w poniedziałek (01.02). Powodem takiej sytuacji było niewłaściwe użytkowanie dzierżawionego terenu.
Mówił Maciej Strzelecki - Kierownik Wydziału Ochrony Środowiska i Gospodarki Odpadami Urzędu Miasta w Wągrowcu.
Wczoraj po 20.00 po przybyciu na nowe miejsce tej hodowli, do Rgielska, okazało się, że psy zostały już tam przewiezione. Jednak na ul. Rzecznej zostały szczeniaki wraz z suczką. Nie były one dostatecznie zabezpieczone przed mrozem. O sprawie mówi Dominik Zieliński z wągrowieckiej policji.
Zgłoszenie o podejrzeniu znęcania się nad zwierzętami dotarło do Fundacji Na Rzecz Ochrony Praw Zwierząt Mondo Cane z Warszawy. Jej przedstawiciele, w asyście funkcjonariuszy policji, zadecydowali o odebraniu psów i oddaniu ich pod opiekę oddziałowi w Pile, skąd, prawdopodobnie, po wypełnieniu procedur, trafią do domów tymczasowych.
Mówiła Aleksandra Śniecikowska, członek Zarządu Fundacji Na Rzecz Ochrony Praw Zwierząt Mondo Cane z Warszawy.
Na tę chwilę Fundacja zadeklarowała, że zgłosi rownież sprawę na drogę sądową, gdyż, jak stwierdzono, wystąpiła tu możliwość popełnienia przestępstwa, czyli utrzymywanie zwierząt w niewłaściwych warunkach bytowania i narażeniu ich na utratę zdrowia i życia. Sprawa ta, to z pewnością, wierzchołek góry lodowej, kontaktują się bowiem z nami osoby, które poddają pod wątpliwość tak funkcjonowanie Fundacji Mondo Cane, jak i sam dramat hodowli psów. Do niewłaściwego działania pracownicy Fundacji jednak się nie przyznają i stanowczo temu zaprzeczają.
(Alicja Tylkowska)
---
KOMENTARZ AUTORA
Pozwolę sobie, na koniec, przedstawić moje obserwacje. Obejście dla psów na ul. Rzecznej rzeczywiście pozostawiało wiele do życzenia i nie było zabezpieczone przed mrozem. Właściciel nie przebywał na miejscu, a jedynie odwiedzał zwierzęta. Z relacji mieszkańców okolicznych posesji psy dzień i noc ujadały, szczekały i wyły. Często napadały na siebie wzajemnie, co kończyło się, nierzadko, nawet ranami szarpanymi. Świadczyć to może o nieprawidłowej socjalizacji tych zwierząt. Psy tej rasy muszą mieć zapewnioną wystarczającą ilość zajęć i aktywnych spacerów, co w przypadku wągrowieckiej "hodowli" nie miało miejsca, gdyż psy nieustannie były zamknięte w klatkach, które nie posiadały przestrzeni do wybiegania. Jeśli chodzi o obejście w Rgielsku, to, co rzuciło się w oczy, to brak zabezpieczenia przed dużymi mrozami. Wiązki siana wrzucone luźno, walające się, brudne miski, a wielkość klatek, które są głównie z betonu, podobna do tych, przy ul. Rzecznej.